Joanna Ostrowska –„Ślady. Historia pewnego archiwum” – recenzja i ocena
Joanna Ostrowska –„Ślady. Historia pewnego archiwum” – recenzja i ocena
Gdzie podziały się życiorysy, które nie mieściły się w ramach przyjętej normy obyczajowej czy seksualnej? Joanna Ostrowska w swojej najnowszej książce Ślady. Historia pewnego archiwum podejmuje się karkołomnego zadania: ze strzępków, przemilczeń i policyjnych notatek rekonstruuje świat, który miał zostać zapomniany.
Joanna Ostrowska od lat zajmuje się tematyką przemocy seksualnej w czasie wojny i zapomnianymi ofiarami nazizmu. Tytuł książki nie jest przypadkowy. Ślady. Historia pewnego archiwum sugeruje, że głównym bohaterem tej opowieści nie są wyłącznie ludzie, ale sam proces docierania do prawdy o nich. Ostrowska buduje przed czytelnikiem swoje „odmieńcze archiwum”, zbiór efemeryczny, płynny, powstający na przestrzeni dwóch dekad. Autorka ukazuje mechanizmy „kultury niepamięci”, w której akta niewygodne dla narodowej narracji nagle „znikają”, są w niekończącym się „odgrzybianiu” albo rzekomo nigdy nie istniały.
W tej detektywistycznej pracy, przypominającej śledztwo historyczne, kluczową rolę odgrywa przypadek, intuicja oraz tak zwani „sygnaliści”. To osoby prywatne, które decydują się przekazać badaczce rodzinne pamiątki, listy czy zdjęcia, wiedząc, że te historie zniknęłyby w archiwach państwowych. Dzięki temu Ślady stają się opowieścią o odzyskiwaniu podmiotowości.
Ostrowska udowadnia, że queerowa historia to nie tylko domena wielkich metropolii. Jednym z najmocniejszych punktów książki jest obalenie stereotypu, jakoby nienormatywne życie toczyło się wyłącznie w dekadenckim, przedwojennym Berlinie. Autorka zabiera nas do Grünbergu (dzisiejszej Zielonej Góry), gdzie poznajemy historię Georgette (lub Georga). To fascynujący portret osoby transpłciowej (lub cross-dressera), która prowadziła podwójne życie. W małym mieście musiała funkcjonować w ukryciu, podczas gdy w Berlinie była częścią społeczności skupionej wokół krawcowej „przyjaciółki transwestytów”. To, że wiemy o niej cokolwiek, paradoksalnie zawdzięczamy opresyjnemu systemowi. Jej zdjęcia i listy ocalały tylko dlatego, że w 1937 roku zostały zarekwirowane przez policję kryminalną. Ostrowska z delikatnością wydobywa tę postać z policyjnych kartotek, przywracając jej ludzki wymiar, który aparat represji próbował jej odebrać.
W Śladach nie brakuje również postaci znanych z kart podręczników, choć ukazanych z zupełnie nowej perspektywy. Wstrząsająca jest dekonstrukcja biografii Wandy Jakubowskiej, legendarnej reżyserki i więźniarki Auschwitz. Wszyscy znamy jej Ostatni etap, ale mało kto wie o Gerdzie Schneider. Ta Niemka, współscenarzystka i współreżyserka filmu, łączyła z Jakubowską relacja wykraczająca poza sferę zawodową. Ostrowska ujawnia bliską więź, sugerującą wątek romantyczny, która została niemal całkowicie wymazana z historiografii. Owo wymazanie Gerdy to podwójna niesprawiedliwość – nie tylko jako partnerki, ale i twórczyni. Dodatkowo autorka nie ucieka od trudnych tematów, wspominając o późniejszej współpracy Schneider ze Stasi, co dodaje tej relacji tragicznego, politycznego ciężaru.
To, co wyróżnia Ślady na tle innych publikacji historycznych, to wyjątkowa etyka pracy autorki. Jeśli wie, że dana osoba nie życzyła sobie odsłaniania prywatności, szanuje to milczenie. Nie szuka taniej sensacji ani skandalu. Jej celem jest empatyczne spojrzenie i przywrócenie godności, a nie tabloidowe grzebanie w życiorysach. Ta empatia rezonuje najmocniej w finałowej narracji, gdzie badaczka odsłania się najbardziej, opisując historię własnej prababki – więźniarki obozów. Ten rodzinny epizod, przez lata traktowany jako „mało istotny”, stał się jednym z impulsów do powstania tej książki. To klamra, która spina całość: historia wielka zawsze składa się z historii małych, osobistych.
Książka, wydana w serii historycznej Wydawnictwa Krytyki Politycznej, przyciąga charakterystyczną dla oficyny szatą graficzną, która dobrze koresponduje z surowością podejmowanych tematów. Niespełna 380 stron wciąga czytelnika niczym najlepsza powieść, choć mamy do czynienia z literaturą faktu. Jeśli można się do czegoś przyczepić, to do momentów, w których autorka zbyt mocno skręca w stronę akademickich rozważań o „świadkowaniu”. Teoretyczne fragmenty o mechanizmach pamięci bywają nużące i momentami wydają się zbędne, ponieważ same biografie „krzyczą” wystarczająco głośno. Dyskryminacja osób queerowych jest w tych życiorysach tak namacalna, że nie wymaga dodatkowych, teoretycznych przypisów. Opowieść broni się sama – siłą faktów i emocji.
To książka o mechanizmach wypierania, o szafach, w których ludzie chowali się przez całe życie, i o archiwach, które milczą, dopóki ktoś nie zada im właściwych pytań. Ostrowska te pytania zadała, a odpowiedzi, które uzyskała, zostają z czytelnikiem na długo po przewróceniu ostatniej strony. Ślady to bolesna, ale i piękna lekcja przywracania ludzkiego oblicza tym, których system chciał wymazać.
